Wyścig, nie rajd właśnie, i nie mylić mi to proszę orderem Ecce Homo, dobrze? Ecce Homo to z łaciny oto człowiek. W tym przypadku można by dodać coś jeszcze o pojazdach, na zasadzie kowboja i jego wiernego rumaka ;) Kierowca powinien zapamiętać trasę i dojechać do mety polegając tylko na sobie, no, może jeszcze na niezawodności maszyny sprzętu i mechaników. Maszyny były najróżniejsze, ale o tym opowiedzą zdjęcia za chwilę. Chciałam Wam jeszcze słów kilka o atmosferze, bo ona jest jednym z głównych uczestników i plusów imprezy.
Chociaż przejazdy wyścigu ECCE HOMO (oficjalna strona www) odbywają się w sobotę i niedzielę, to często kibice przyjeżdżają na miejsce już w piątek. Całymi ekipami, rodzinami, z przyczepami kempingowymi, namiotami, grillami, stołami. Ba! Spotkałam nawet ekipę, która w rzędzie rozłożyła 3 namioty, takie jak na targu, spięte trytytkami. Pod nimi zmieściła się narożna SOFA, taka sześcioosobowa, ława oraz lodówka. Agregat zasilający lodówkę, i bóg wie co jeszcze, przezornie ulokowali kawałek dalej, w rowie, żeby nie przeszkadzał :) Znajdziecie ich gdzieś na zdjęciach poniżej.
Bardzo spodobało mi się zachowanie porządkowych na trasie – po przejeździe każdego auta sprawdzali, czy samochód nie zgubił gdzieś oleju. Każda zauważona plamka skutkowała zatrzymaniem rajdu na chwilę, była zasypana absorbentem, wszystko potem ładnie zmiecione i jedziemy dalej. Piękne – prawda? Bezpieczeństwo przede wszystkim. 4 lądowiska dla helikopterów, głośniki i komunikaty. Wzdech – kiedy i u nas tak będzie?
Kibice? Bawili się przednio, ale to wcale nie oznacza nieporządku. Karnie – można to można, jak nie można, to nie. Nie widziałam ludzi w niebezpiecznych miejscach.
Może gdyby nasi możnowładcy pojechali, zobaczyli i wyciągnęli kilka wniosków słusznych… No, dobrze, rozmarzyłam się. Do rzeczy. Samochody? Od staruszek Skody, po bolidy, a kibicom nie robił różnicy wiek auta, tylko umiejętności kierowcy :)
Może wplotę parę faktów? Wygrał Simone Faggioli, Włoch, to jego czwarta wygrana w tym wyścigu. Z czasem 2:45,630 ustanowił nowy rekord trasy. Drugi był Szwajcar Marcel Steiner, ale ze stratą 12 sekund do Faggioli.
Trzeci czas uzyskał Czech Miloš Beneš. Wspaniałej pogodzie kibice zawdzięczają takie widowisko – tegoroczne przejazdy były jednymi z najszybszych w historii wyścigów Ecce Homo.
Siedmiu zawodnikom udało się pokonać ośmiokilometrową trasę z czasami poniżej 3 minut. To trzeba zobaczyć na własne oczy (onboard – Vaclav Janik, a tutaj w treści strony mapa wyścigu z informacjami wszelakimi), walimskie patelnie nie są tu konkurencją. No, chyba, że brać pod uwagę niesprzyjającą nawierzchnię ;)
Jakoś w połowie przejazdów wyścig jest zatrzymywany, przejeżdża kolumna aut reklamowych, a potem majestatyczny przejazd na dół. Uczestnicy machają, dobrotliwie cwaniaczą, jeden nawet zabrał blond stopowiczkę na stopa. Kibice pokazują, że im się podobało, mają szansę pooglądać samochody, fotografującym odpoczywają ręce :) Wszystkim chyba odpoczywają uszy, bo hałasu jest sporo, ale TAM nikt nie robi z tego problemu, nikt też sobie decybeli nie wymyśla nadprogramowych…
Jest jeszcze drugi przejazd, ale czekając do niego można zjechać sobie do malowniczego miasta-gospodarza, przechodząc starym miastem pooglądać zabytki, coś zjeść i zajrzeć na strefę.
Może spotkamy się tam w przyszłym roku?
p.s.
na zachętę link dla Was, do strony, na której znajdziecie więcej materiałów foto i video